Zatrąbiłem klaksonem na przypadkowy samochód. Kierowca nie popełnił żadnego błędu, jednak w tamtym momencie byłem zbyt rozdrażniony by zwracać większą uwagę na otaczającą mnie rzeczywistość.
Nie wiem co aż tak wyprowadziło mnie z równowagi.
Ah no tak.
To, że rodzice Caroline nie żyją. Nie żyją. Oboje.
Zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy.
To straszne. Nie mogłem tego przyjąć do wiadomości. Wydawała się taka.. szczęśliwa za każdym razem.
A ja właśnie dowiaduję się, że ta, pozornie wiodąca normalne życie, dziewczyna jest sierotą.
Dlaczego?! Dlaczego ona przynajmniej nie może być taka jak każdy?
Nikt prawdopodobnie nie zrozumiałby mojego toku myślenia. Czemu mnie to aż tak drażni?
Odpowiedź jest prosta. Bo sam chciałbym być normalny.
Opony wpadły w lekki poślizg, gdy gwałtownie skręciłem w docelową ulicę. Rzędy ogromnych willi po obu stronach ciągnęły się w stronę mniej zamieszkanej części miasta.
Zaparkowałem czarne audi na moim podjeździe.
Dzisiaj miał wrócić ojciec. Wypadałoby przyrządzić jakąś kolację.
Z bagażnika samochodu wyjąłem wszystkie zakupy, które były mi potrzebne do zrobienia posiłku.
Przekręciłem klucz w zamku i zaniosłem torby na blat do kuchni.
Co jak co, ale umiałem gotować. Jednak nie zamierzałem się dla niego wysilać.
Poukładałem kurczaka w brytfance, odpowiednio przyprawiłem i włączyłem piekarnik. Ziemniaki i sałatkę przygotuję później.
Minęło kilkadziesiąt minut i gdy właśnie miałem przekręcać udka na drugą stronę, zadzwonił mój telefon.
Ojciec. Westchnąłem rozżalony i wyłączyłem piekarnik. Usiadłem na szerokim parapecie w salonie i odebrałem. Wiedziałem co miało się za chwilę stać. Przyzwyczaiłem się.
Chrząknięcie po drugiej stronie linii.
- Synu?
- Słucham?
- Nie dam rady jednak oderwać się z pracy.. W tym miesiącu.
Co?! Nie będzie go cały kolejny miesiąc? W tamtej chwili chciałem się na niego wydrzeć, rzucić telefonem o podłogę.. Ale powiedziałem tylko:
- W porządku.
- Do następnego razu. Harry.
- Do zobaczenia, ojcze.
Rozłączył się. Po prostu. Jakby właśnie przeprowadził najzwyklejszą rozmowę.
Bo tak było. Ile już razy odwoływał swój przyjazd.. Nie wiem. Ale wiem, że nigdy na aż tak długo.
Spodobały mu się dziwki w okolicy? Oh a może jego nowa kobieta nie chciała, żeby wyjeżdżał? On się zgodził. Jak zawsze. Bo co takiego ma do roboty tutaj? W Anglii. Kiedy może siedzieć w Kalifornii i grzać swój tyłek na słoneczku.
Wściekłem się. Zrzuciłem talerze na podłogę. Rozbiły się na drobne kawałki.
Osunąłem się po szafie. Miałem tego dosyć. Dosyć doskwierającej samotności, gdy nikogo nie ma obok.
A jeszcze tak niedawno było tak cudownie.
Mama umarła, gdy miałem 12 lat. Umarła - może to złe słowo.
Ona popełniła samobójstwo.
Nie wiem czym było dokładniej spowodowane. Lekarze mówili, że od dawna miała depresję połączoną z anoreksją i nie dawała rady.
Dlaczego nic nie zauważyłem? Dlaczego tata nic nie zauważył?
Każdego dnia wydawała się taka szczęśliwa.. Nikt jej o nic nie podejrzewał.
A jednak jednego dnia pocięła swoje nadgarstki tak mocno, że z powodu utraty tak dużej ilości krwi.. umarła.
Nie zdarzyłoby się to, gdyby ojciec albo ja bylibyśmy w domu. Tylko, że ja poprawnie znajdowałem się w szkole, a on.. on poszedł spotkać się ze swoją "znajomą".
Nie wiem co mu strzeliło do głowy. Wszyscy wiedzieli, jakie stosunki łączyły ich kiedyś, a mimo to, on spotykał się z nią pod pretekstem pracy i nawet tego nie ukrywał.
Nikt się już pewnie nie dowie, czy rzeczywiście coś między nimi wtedy znów zaiskrzyło, jednak wiadome jest jedno: ojciec stracił potem rozum.
Ta strata zabolała go tak bardzo, że zmienił się po niej całkowicie.
Jeszcze niedawno był inny.
Żałował swojego życia.
Żałował, że kiedykolwiek poznał moją matkę.
Żałował nawet, że się urodziłem.
Czy daje mi to wystarczający powód, by go nienawidzić? Wydaje mi się, że tak.
Zeskoczyłem z parapetu i udałem się z powrotem w stronę kuchni. Zignorowałem całkowicie niedokończone danie i zaparzyłem sobie herbatę. Uprzątnę to później.
Dmuchnąłem mocniej w gorący napój, próbując go ostudzić. Udałem się na pierwsze piętro do mojego pokoju. Parapet to było zdecydowanie moje ulubione miejsce do siedzenia.
Myśli znów zawirowały wokół postaci mojego ojca.
Pieniądze. Jedyne na co go było stać. Ani odrobiny miłości.
Oczekiwał ode mnie czegoś, o co nie posądziłbym się jeszcze tak niedawno. A jednak taki właśnie się stałem.
Stałem się kimś takim jak on, bo tego pragnął.
Może w jakiś sposób próbował mnie tak chronić. Przed tym, abym nie został zraniony jak on przez matkę.
Zawsze mi to tak tłumaczył.
Od tych kilku lat jedyne czego mnie nauczył to, że nie warto zakochiwać się.
Gorzej. Że to jedynie szkodzi.
Doradzał mi w wielu sprawach dotyczących kobiet. Jak je poderwać, jak sprawić aby same przed Tobą się rozebrały.
Nic więcej. Bo jak mówił, nic więcej nie było mi potrzebne.
Starał się wychować mnie na świetnego szefa dla jego firmy, gdy jego zabraknie. Jego planem było oddać mi majątek rodzinny i wiązał wielkie nadzieje z tym, że tego nie zmarnuję.
Według niego wiązanie się w jakikolwiek sposób z kobietą, tylko utrudniało pracę.
Zabronił mi mieć dziewczynę. Poważnie. Użył dokładnie takich słów.
Więc to wszystko o czym mi mówił, miało tylko pozwolić mi zaspokoić moje potrzeby seksualne.
Najgorsze było to, że coraz bardziej mi to pasowało. Życie było o wiele łatwiejsze.
A ja nie miałem motywacji, aby cokolwiek zmieniać.
* Caroline's pov *
- Caroline? - usłyszałam z przedpokoju, gdy weszłam do domu.
- Tak, ciociu?
Zdjęłam pospiesznie buty i udałam się do salonu, gdyż zobaczyłam, że sylwetka kobiety przemieszcza się w tamtą stronę.
- Jak było w szkole?
- Dobrze..
- Cieszę się. - posłała mi swój ciepły uśmiech. Odwzajemniłam go i pobiegłam do swojego pokoju po schodach. Wyjęłam rutynowo moją komórkę z torby i przypomniałam sobie o obietnicy zatelefonowania do przyjaciółki.
Beth odebrała po dwóch sygnałach.
- Jak sobie poradziłaś? - wypaliła, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
W tym momencie mnie coś tknęło. Coś w mojej podświadomości podpowiadało mi, że nie powinnam mówić o tym, co wydarzyło się na cmentarzu. W jakiś sposób odebrałam gest Harry'ego jako intymny i pewnie nie chciałby, żebym rozpowiadała to wszystkim. Póki on nie powie nikomu o moich rodzicach, ja nie zdradzę jego sekretu. Tak sobie postanowiłam.
Nic nie zmieniło się w naszych stosunkach, jednak dobrze było mieć świadomość, że miałam na niego haka.
Otrząsnęłam się i odpowiedziałam:
- Ah wiesz, nie widziałam go. Chyba poszedł po prostu w tą samą stronę, bo tam zaparkował samochód. Nic więcej. - westchnęłam, udając, że mnie to nie obchodzi. Prawda była taka, że strasznie obchodziło mnie to, czemu Harry postanowił zakłócać moją prywatność.
- Okej.
- A coś nowego u Ciebie? - wiedziałam, że może to trochę bez sensu pytać się o to, gdy widziałyśmy się zaledwie godzinę temu, ale nie wiedziałam, w jaki inny sposób zmienić temat.
- Super wieści! - pisnęła podekscytowana. - Zayn wziął ode mnie numer.
Niemalże mogłam wyczuć jak szeroko uśmiecha się.
- To gratulacje. Napisał? Zadzwonił?
- Jeszcze nie.. ale niecierpliwie czekam.
Zaśmiałyśmy się obie.
- Pa, wariatko. Muszę wziąć się za lekcje.
- Do jutra, Car.
Odłożyłam telefon na biurko.
I momentalnie poczułam się okropnie z tym, że mam sekrety przed najlepszą przyjaciółką, na rzecz jakiegoś dupka.
Nie zdarzyłoby się to, gdyby ojciec albo ja bylibyśmy w domu. Tylko, że ja poprawnie znajdowałem się w szkole, a on.. on poszedł spotkać się ze swoją "znajomą".
Nie wiem co mu strzeliło do głowy. Wszyscy wiedzieli, jakie stosunki łączyły ich kiedyś, a mimo to, on spotykał się z nią pod pretekstem pracy i nawet tego nie ukrywał.
Nikt się już pewnie nie dowie, czy rzeczywiście coś między nimi wtedy znów zaiskrzyło, jednak wiadome jest jedno: ojciec stracił potem rozum.
Ta strata zabolała go tak bardzo, że zmienił się po niej całkowicie.
Jeszcze niedawno był inny.
Żałował swojego życia.
Żałował, że kiedykolwiek poznał moją matkę.
Żałował nawet, że się urodziłem.
Czy daje mi to wystarczający powód, by go nienawidzić? Wydaje mi się, że tak.
Zeskoczyłem z parapetu i udałem się z powrotem w stronę kuchni. Zignorowałem całkowicie niedokończone danie i zaparzyłem sobie herbatę. Uprzątnę to później.
Dmuchnąłem mocniej w gorący napój, próbując go ostudzić. Udałem się na pierwsze piętro do mojego pokoju. Parapet to było zdecydowanie moje ulubione miejsce do siedzenia.
Myśli znów zawirowały wokół postaci mojego ojca.
Pieniądze. Jedyne na co go było stać. Ani odrobiny miłości.
Oczekiwał ode mnie czegoś, o co nie posądziłbym się jeszcze tak niedawno. A jednak taki właśnie się stałem.
Stałem się kimś takim jak on, bo tego pragnął.
Może w jakiś sposób próbował mnie tak chronić. Przed tym, abym nie został zraniony jak on przez matkę.
Zawsze mi to tak tłumaczył.
Od tych kilku lat jedyne czego mnie nauczył to, że nie warto zakochiwać się.
Gorzej. Że to jedynie szkodzi.
Doradzał mi w wielu sprawach dotyczących kobiet. Jak je poderwać, jak sprawić aby same przed Tobą się rozebrały.
Nic więcej. Bo jak mówił, nic więcej nie było mi potrzebne.
Starał się wychować mnie na świetnego szefa dla jego firmy, gdy jego zabraknie. Jego planem było oddać mi majątek rodzinny i wiązał wielkie nadzieje z tym, że tego nie zmarnuję.
Według niego wiązanie się w jakikolwiek sposób z kobietą, tylko utrudniało pracę.
Zabronił mi mieć dziewczynę. Poważnie. Użył dokładnie takich słów.
Więc to wszystko o czym mi mówił, miało tylko pozwolić mi zaspokoić moje potrzeby seksualne.
Najgorsze było to, że coraz bardziej mi to pasowało. Życie było o wiele łatwiejsze.
A ja nie miałem motywacji, aby cokolwiek zmieniać.
* Caroline's pov *
- Caroline? - usłyszałam z przedpokoju, gdy weszłam do domu.
- Tak, ciociu?
Zdjęłam pospiesznie buty i udałam się do salonu, gdyż zobaczyłam, że sylwetka kobiety przemieszcza się w tamtą stronę.
- Jak było w szkole?
- Dobrze..
- Cieszę się. - posłała mi swój ciepły uśmiech. Odwzajemniłam go i pobiegłam do swojego pokoju po schodach. Wyjęłam rutynowo moją komórkę z torby i przypomniałam sobie o obietnicy zatelefonowania do przyjaciółki.
Beth odebrała po dwóch sygnałach.
- Jak sobie poradziłaś? - wypaliła, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
W tym momencie mnie coś tknęło. Coś w mojej podświadomości podpowiadało mi, że nie powinnam mówić o tym, co wydarzyło się na cmentarzu. W jakiś sposób odebrałam gest Harry'ego jako intymny i pewnie nie chciałby, żebym rozpowiadała to wszystkim. Póki on nie powie nikomu o moich rodzicach, ja nie zdradzę jego sekretu. Tak sobie postanowiłam.
Nic nie zmieniło się w naszych stosunkach, jednak dobrze było mieć świadomość, że miałam na niego haka.
Otrząsnęłam się i odpowiedziałam:
- Ah wiesz, nie widziałam go. Chyba poszedł po prostu w tą samą stronę, bo tam zaparkował samochód. Nic więcej. - westchnęłam, udając, że mnie to nie obchodzi. Prawda była taka, że strasznie obchodziło mnie to, czemu Harry postanowił zakłócać moją prywatność.
- Okej.
- A coś nowego u Ciebie? - wiedziałam, że może to trochę bez sensu pytać się o to, gdy widziałyśmy się zaledwie godzinę temu, ale nie wiedziałam, w jaki inny sposób zmienić temat.
- Super wieści! - pisnęła podekscytowana. - Zayn wziął ode mnie numer.
Niemalże mogłam wyczuć jak szeroko uśmiecha się.
- To gratulacje. Napisał? Zadzwonił?
- Jeszcze nie.. ale niecierpliwie czekam.
Zaśmiałyśmy się obie.
- Pa, wariatko. Muszę wziąć się za lekcje.
- Do jutra, Car.
Odłożyłam telefon na biurko.
I momentalnie poczułam się okropnie z tym, że mam sekrety przed najlepszą przyjaciółką, na rzecz jakiegoś dupka.
Z-A-J-E-B-I-S-T-E <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńpisz już następny proszę <3 i go daj szybkoooo JHADF :*
Dobra...dobra... jdfsbhnczxjlecwkbyxnqyxcuh czy muszę mówić więcej? Jesteś niesamowita misiq <3 ~umierający na 'ciekawośćcobędziedalej' twój fan namber łan xx
OdpowiedzUsuńnastepny ;)
OdpowiedzUsuńEj ej ej!
OdpowiedzUsuńJa pierdziele to jest boskie *u*
Serio myslalam ze to bedzie jakies kolejne tandetne opowiadanko a tu prosze! Zaskoczylas mnie. Piszesz swietnie wrecz genialnie <3
To jest genialne ;) masz ogronmy talent az chce sie jeszcze ;) z niecirpliwoscia czekam na kolejny rozdzial :*
OdpowiedzUsuńjeszcze żaden imagin (a czytam ich wiele) tak mnie nie zaciekawił.Jesteś świetna<3
OdpowiedzUsuńsuper, daj szybko ciąg dalszy, nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńczy ktoś kiedykolwiek zastanawiał się co by było gdyby któryś chłopak z ukochanej przez świat Wielkiej Piątki zwyczajnie nie zgłosił się na przesłuchania do X Factor.? gdyby tuż przed czerwcem 2010 roku poznał zaskakująco nieśmiałą i niegramotną dziewczynę, która zawróciłaby mu w głowie na tyle, że nie miałby czasu na nic innego, zwłaszcza na ten jeden poważny krok decydujący o jego przyszłej karierze.?
OdpowiedzUsuńna szczęście, nikt nie musi się o to martwić xx.
uczucie dwójki szesnastolatków to być może nietrwała, ale intensywna instytucja. nawet jeśli będzie nazwane tylko wakacyjną, pierwszą miłością. bo ponoć to piękna sprawa. nawet dla tak niedoświadczonej i zamkniętej w sobie osoby, jaką jest Louise Sanders. tylko czy taka nieśmiała dziewczyna poradzi sobie z tym całym zgiełkiem pierwszych randek, pocałunków i innych pierwszych razów, w dodatku pod ostrzałem mediów i rzeszy fanów.? czas pokaże... a jeśli ktoś chciałby poznać odpowiedź na to pytanie, zapraszam tutaj:
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
na (podobno) jedną z niewielu historyjek o Harrym Stylesie jeszcze przed sławą. dziękuję za każde ewentualne odwiedziny xx. i ogromnie przepraszam za SPAM...
Ojej. ;D
OdpowiedzUsuńGenialneee ;)
Idealnie trafione w me gusta ;>
zaprasszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/